O dysplazji
czyli
genetyka
ilościowa
Artykuł p.
Mirosława Redlickiego
Prawie każdy
hodowca
słyszał o
prześwietleniach
i
wykluczaniu
z hodowli
psów z
dysplazją.
Działania te
mają
prowadzić do
wyeliminowania
choroby.
Tymczasem
sprawa nie
jest wcale
taka prosta.
Najprościej
rzecz
ujmując,
dysplazja
stawów
biodrowych
to
odbiegające
od normy
ukształtowanie
tych stawów.
Cały staw
jest
luźniejszy
(co
spowodowane
jest zapewne
rozluźnieniem
ścięgien, o
czym
niewiele
wiadomo),
główka kości
udowej nie
jest dobrze
dopasowana
do
spłaszczonej
panewki, a
na skutkek
tego
niedopasowania
dochodzi do
tarcia i
uszkodzenia
powierzchni
stawowej.
Objawy
dysplazji, w
zależności
od jej
natężenia,
wahają się
od
zmniejszonej
aktywności,
po ciężką
kulawiznę,
znacznie
ograniczającą
swobodę
poruszania.
Jest jednak
bezspornym
faktem, że
większość
psów, u
których
badaniem
rentgenowskim
wykryto
dysplazję,
nie zdradza
żadnych
objawów
klinicznych.
W dyskusjach
o dysplazji
i
możliwościach
jej
zwalczania
ścierają się
dwa odmienne
stanowiska.
Zwolennicy
jednego
uważają, że
dysplazja
jest w
znacznym
stopniu
uwarunkowana
genetycznie.
Jeśli tak,
to możliwe
jest
osiągnięcie
poprawy w
obrębie
rasy, gdy
stosować się
będzie
selekcję –
im
ostrzejszą,
tym
szybciej
nastąpi
poprawa.
W myśl
najbardziej
skrajnych
koncepcji,
gdyby
eliminować z
hodowli
wszystkie
psy
dysplastyczne,
bez względu
na stopień
dysplazji,
to już po
kilku
pokoleniach
problem
przestałby
istnieć.
Jak już
wiemy, takie
postępowanie
nie jest
możliwe
(nawet gdyby
miało być
skuteczne),
bo
dramatycznie
zmniejszyłoby
pulę genową
rasy.
Przeciwny punkt
widzenia podkreśla
rolę czynników
środowiskowych w
rozwoju dysplazji.
W okresie wzrostu
staw biodrowy jest
strukturą delikatną,
ciągle zmieniającą
się, wrażliwą na
wpływy środowiska.
Szczenię, które
jest właściwie
karmione, trzymane
na odpowiednim
podłożu i
nieforsowane
nadmiernie,
nie będzie miało
dysplazji, nawet
przy odziedziczonej
predyspozycji.
Inaczej niż
wspomniane w
poprzednim odcinku
choroby dziedziczne,
dysplazja
uwarunkowana jest
nie jedną parą,
lecz nieznaną, ale
najpewniej znaczną
liczbą genów.
Taka cecha nazywana
jest ilościową (bo
osiągana przez nią
wartość może być
zmierzona),
w odróżnieniu od
cech warunkowanych
jedną parą genów,
nazywanych
jakościowymi.
Cechy jakościowe
przejawiają się w
postaci dwóch
wykluczających się
przeciwieństw
– pies jest
krótkowłosy albo
długowłosy, czarny
albo czekoladowy, ma
PRA albo nie ma.
Cechy te zasadniczo
nie podlegają
wpływom środowiska.
Co innego cechy
ilościowe. Jak
wspomniałem, ich
wartość można
zmierzyć.
Przy odpowiedniej
liczbie pomiarów
okaże się, że
wartość każdej cechy
zawiera się w
przedziale, którego
granice
wyznaczone są przez
wartość najniższą i
najwyższą. W
przypadku dysplazji
za wartość najniższą
można
uznać idealne stawy
biodrowe, a za
najwyższą ich ciężką
deformację.
W stosowanym w
Polsce systemie
oceny dysplazji w
stopniach (od A do
E) nie jest to tak
dobrze widoczne
jak w systemie
brytyjskim, gdzie
oceniana jest ona
punktowo.
Uzyskane tam wyniki
mieszczą się w
przedziale od 0
(stawy idealne) do
108 (najcięższa
deformacja).
Zebrane dla cechy
ilościowej wartości
graficznie
przedstawić można w
postaci tzw. krzywej
Gaussa.
Polski system oceny
dysplazji okazał
się, nawiasem
mówiąc, uzasadniony.
Najnowsze badania,
oparte na
skomplikowanej
analizie
statystycznej
kilkunastu tysięcy
wyników
zebranych przez
lata dla owczarków
niemieckich,
wykazały bowiem, że
dużą grupą genów
odpowiedzialnych
za dysplazję
"dyryguje" kilka tak
zwanych majorów
(prawdopodobnie
trzy) o
wyraźniejszym
działaniu – i one
decydują o stopniu
dysplazji.
Powszechnie
przyjmuje się, że
psy wywodzą się od
udomowionego
niewielkiego,
lekkiej budowy
wilka azjatyckiego
z Azji Centralnej.
Mops, jamnik,
yorkshire terrier,
dog i wilczarz
irlandzki –
wszystkie one są
jego potomkami.
Ale w takiej
postaci, w jakiej
dziś je znamy,
istnieją od
niedawna.
Czy wilki, szakale
i dzikie psy mają
dysplazję? Nie
wiadomo, bo nikt
takich badań nie
prowadził.
Z pewnością są to
zwierzęta doskonale
przystosowane,
sprawne i skuteczne
w walce o przeżycie.
Na ile zmiany
budowy, masy ciała i
proporcji u psów
sprzyjają powstaniu
dysplazji?
Można przyjąć (choć
nie jest to żelazną
regułą), że wśród
ras cięższych
dysplazja występuje
częściej niż u
lekkich.
Możliwe, że
selekcjonując różne
rasy na ich
charakterystyczne
cechy budowy,
jednocześnie
"promujemy"
dysplazję.
Wiadomo przecież, że
te same geny wpływać
mogą na wiele
różnych cech.
Ponadto pomiędzy
różnymi cechami
istnieć mogą
korelacje. Może więc
dla wielu ras to, co
arbitralnie
określamy jako
dysplazję, jest
normą?
Całkiem możliwe
więc, że skuteczna
eliminacja dysplazji
doprowadziłaby do
tego, że wszystkie
psy stałyby się
znów podobne do
swego przodka!
U dorosłego psa staw
biodrowy jest
strukturą mocną i
trwałą.
Inaczej w okresie
wzrostu, kiedy kości
są miękkie i
niezmineralizowane,
a poszczególne
elementy stawu
rosną w różnym
tempie. Małe wilki w
okresie wzrostu
pozostają na diecie
mięsnej; psy domowe
dostają
karmy z dużą
zawartością
minerałów, co
powoduje, że kości
rosną szybciej niż
mięśnie i ścięgna.
Do tego dojść może
nadwaga, brak ruchu
lub nadmierne
forsowanie rosnącego
psa.
Szczenięta
odchowywane są na
gładkich, śliskich
powierzchniach, jak
linoleum czy płytki
ceramiczne.
Wszystko to może
powodować zmiany w
rozwijającym się
stawie, niezależnie
od genetycznych
predyspozycji.
Udział czynników
genetycznych w
rozwoju dysplazji
jest różny dla
różnych populacji –
inny może być,
powiedzmy, dla
owczarków
niemieckich w
Polsce, a całkiem
inny w Szwecji.
Stwierdzenie, że
dysplazja jest,
przynajmniej
częściowo,
uwarunkowana
genetycznie,
skłoniło do podjęcia
selekcji
hodowlanej, która
miała doprowadzić do
jej wyeliminowania.
Pierwszy
kompleksowy system
selekcji wprowadzono
w Szwecji (1959),
potem w Wielkiej
Brytanii (1960),
Szwajcarii (1965),
USA (1966) i
Niemczech Zachodnich
(1967), najpierw dla
owczarków
niemieckich, potem
też
dla innych,
liczniejszych ras.
Początkowo wydawało
się, że selekcja
jest skuteczna (choć
nie we wszystkich
krajach; w
zależności od
ostrości
przyjętych
kryteriów), ale po
czterdziestu latach
można już
powiedzieć, że
skutek jest znacznie
mniejszy od
oczekiwanego.
U owczarków
niemieckich częstość
przypadków dysplazji
zmalała o
kilkanaście procent,
ale już u
nowofundlandów
praktycznie wcale.
Okazało się także,
że nawet używanie w
hodowli wyłącznie
psów wolnych od
dysplazji nie
gwarantuje wcale,
iż takie będzie
potomstwo.
W pewnych badaniach
przedstawiono wyniki
potomstwa 8
reproduktorów
owczarków
niemieckich
(wolnych od
dysplazji), z
których każdy dał
ponad 100 szczeniąt.
Procent wolnych od
dysplazji szczeniąt
wahał się od 80 do
zaledwie 30.
Natomiast dziewiąty
pies, sam z lekką
dysplazją, dał 50
proc. szczeniąt
wolnych od niej.
W świetle tego, co
wiadomo o
dziedziczeniu
dysplazji, przyjęty
w większości krajów
europejskich
system selekcji,
który eliminuje
bezwarunkowo z
hodowli wszystkie
zwierzęta z wynikiem
gorszym od
arbitralnie
uznanego za
graniczny, nie
znajduje
uzasadnienia.
Wynik badania
powinien być jedną z
informacji o psie, a
nie decydować o jego
być lub nie być.
Dysplastyczne psy
wybitne eksterierowo
czy użytkowo powinny
być dopuszczone do
hodowli, tyle tylko
że bezpieczniej
kojarzyć je z
osobnikami wolnymi
od tej choroby.
Sposób odchowania
szczeniąt i młodych
psów mieć może dla
rozwoju dysplazji
większe znaczenie
niż czynniki
genetyczne.
Odpowiedzialność
hodowcy za to, że
wyhodowane przez
niego szczenięta
mają dysplazję, jest
ograniczona.
|
|
|
|